czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 24




Jak to się mówi? Święta, święta i po świętach.Nie o takich świętach marzyłam ale było dobrze. Nie no co będę kłamać było źle, można powiedzieć że było beznadziejnie. Nie no dobra beznadziejnie to chyba przesada, ale. Panowała napięta atmosfera pomiędzy mną a moimi rodzicami do czego dołączyli się wujek z ciocią którzy byli po mojej stronie.Babcia za wszelką cenę próbowała nas zbliżyć przez co stawiała nas mnie w niekomfortowych sytuacjach. Raz to nawet zamknęła nas w piwnicy ,, niby przez przypadek'" taa a najpierw nas tam wepchnęła. Całe szczęście że po 30 minutach zmądrzała i nas wypuściła, niby że po konfiturę. Nie mam jej tego za złe. Nie potrafię się na nią długo gniewać. A Dziadek? Jak to dziadek sprawiał wrażenie cudownego ducha świąt, uśmiechał się, żartował i postrzymywał kłótnie.
Nie wiem czemu ale nie było mi tak jakoś źle na sercu z powodu że nie mam dla rodziców prezentu. Kompletnie mi to nie przeszkadzało. A przecież zawsze zależy mi na takich drobiazgach. Niech sobie znajdą popioły spalonych rysunków które w dzieciństwie im malowałam w oczekiwaniu na nich. Spaliłam je w wieku 15 lat. Kiedy miałam już ich dość kiedy nie przyjechali na mój najważniejszy w życiu teatrzyk.Grałam w nim główną rolę byłam Roszpunką. No ale było minęło zakończone dzieło, ale w pamięci pozostanie. Powracając do prezentów oni za to nie szczędzili taa dalej się łudzą że kupią mnie tymi beznadziejnymi drogimi rzeczami. Już miałam im wygarnąć ale surowy zwrok babci wiercił mi dziurę w brzuchu. No tak zawszę mi powtarzała że przy obcych trzeba zachowywać się kulturalnie. Dostałam od nich: naszyjnik od Prady, perfumy Chanel oraz torebkę od Gucciego.Sprzedam je na necie. Najlepiej na tym wyjdę, bo nie zamierzam używać zadnych tych rzeczy.Oni nigdy nie zmądrzeją. Od Laury dostałam cudowne bransoletki z muliny które podobają mi się sto razy bardziej niż ten naszyjnik od rodziców bo wiem że Laurel zrobiła je sama. Sama mi powiedziała:
-Wiesz zrobiłam je sama, to będą takie nasze bransoletki przyjaźni. Zrobiłam pięć twoich ulubionych kolorów: morski, fiołkowy, malinowy, granatowy i turkusowy.Nie musisz ich nosić jak ci się nie podobają
-Żartujesz są przepiękne, zawszę będę je nosić-powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
Nie dość że zrobiła je sama to jeszcze pamiętała pięć moich ulubionych kolorów czyż ona nie jest cudowna.
Od babci dostałam cieplutki turkusowy sweter i świąteczne skarpetki.Ona też zrobiła to wszystko sama.
Od dziadka dostałam książkę którą napisał jego przyjaciel po II wojnie światowej.Zan to od cioci i wujka dostałam cudowny fioletowy kocyk który uszyła przyjaciółka wujka pracująca w ośrodku dla niepełnoprawnych. I to wszystko podobało mi się sto razy bardziej niż prezenty rodziców. 
Tak więc, minęły święta i coraz bliżej nowy rok.Na 30 grudnia mamy organizowany taki sylwester firmowy. Dzień wcześniej bo szef stwierdził że na 31 niektórzy mogą już mieć inne plany a on chciał aby byli wszyscy.
Urlop świąteczny skończył mi się 29 więc teraz bez narzekania wstałam do pracy. Mieliśmy dzisiaj tylko do 14 z okazji tego przyjęcia, które zaczyna się o 18. Szybko zebrałam się i pojechałam do biura. Wjechałam na to samo piętro co zawszę i weszłam tymi samymi drzwiami do tego samego pokoju. To biuro stało się teraz takim moim drugim domem. To tu w sumie spędzam najwięcej czasu.Smutno mi trochę będzie kiedy to 15 stycznia mamy się przenieść do kancelarii. 
-Hej Rozalia-powiedział Harry na przywitanie. 
Nasze stosunki są bardzo przyjacielskie, jesteśmy dla siebie mili, śmiejemy się razem. Nie ma miejsca na przeszłość.
-Cześć Harry-powiedziałam i uśmiechnęłam się 
-Wiesz tak sobie pomyślałem że może razem byśmy pojechali na tą imprezę-powiedział
-Aa rozumiem chcesz sobie popić ale potem nie ma kto cię zawieść-powiedziałam
-Nie nie o to mi chodzi-zaczął się tłumaczyć
-Dobra nie tłumacz się, zgadzam się-powiedziałam
-To super przyjadę po ciebie za piętnaście szósta dobrze?-zapytał
-Może być-przytaknęłam i oboje zajęliśmy się pracą aby jak najszybciej ją skończyć


-Rose już piętnaście po drugiej-powiedział Harry- Idziesz już?
-Tak, tak już-powiedziałam szybko sprzątnęłam na biurku i wyłączyłam komputer
Zjechałam z Harrym windą i pożegnaliśmy się na parkingu.

W domu zrobiłam sobie makaron z sosem serowym.Zjadłam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po szybkim orzeźwiającym prysznicu poszłam do garderoby by znaleźć coś co będzie pasowało na dzisiejszy wieczór. Stałam tak z piętnaście minut darmo wpatrując się w szafę. Przeżywałam załamkę, kompletnie nie miałam pomysłu na to w co się ubiorę. Mogłam pojechać na zakupy, ale nie ja wolałam siedzieć przed telewizorem. W końcu błysnęła mi granatowa sukienka. Byłam w niej tylko raz na ślubie Daniell i Liama. Który był 3 lata temu. Super, obym się w  nią zmieściła. A jednak, udało mi się. Można nawet stwierdzić ze była luźniejsza. Wybrałam jeszcze buty, torebkę i biżuterie. I całość wyglądała nieźle. Zrobiłam jeszcze makijaż a włosy wyprostowałam i troszkę spięłam ozdobną spinką.
Spojrzałam na zegarek była 16:30.Miałam jeszcze półtorej godziny. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Nic niestety w tej telewizji nie było ale jakoś minęła mi godzina i ani się obejrzałam ktoś pukał do moich drzwi.
-Hej Harry-powiedziałam do chłopaka kiedy otworzyłam mu drzwi, szybko ubrałam płaszcz i moje szpilki zmieniłam na kozaki a szpilki ubiorę w firmie.Zamknęłam mieszkanie i zeszliśmy na dwór gdzie Harry zostawił swój samochód.Po chwili byliśmy już na parkingu pod firmą. Jejku jak mi ten czas dzisiaj szybko leci.Harry otworzył mi drzwi. Pojechaliśmy windą na 5 piętro gdzie miało się odbyć przyjęcie. Dopiero teraz mogłam się mu przypatrzeć. Miał na sobie czarne spodnie, granatową koszulę i marynarkę a na nogach swoje standardowe czarne pantofle.Był ubrany tak jak na co dzień, czyli gustownie z klasą. 
-Cudownie wyglądasz-szepną mi kiedy pomógł mi ściągnąć płaszcz. Spojrzałam na salę. Było bardzo dużo ludzi a ja prawie wszystkich nie znałam.Kiedy się obróciłam Harrego już nie było. Czułam się nie komfortowo.
-Cześć-powiedziała jakaś pani 
-Dzień dobry-powiedziałam niepewnie
-Proszę tylko nie dzień dobry wiem że z tym brzuchem wyglądam staro ale aż taka stara nie jestem. A tak poza tym to jestem Evelyn.-powiedziała i podała w moją stronę dłoń
-Rozalia-powiedziałam -Gratulacje, pierwsze dziecko?
-Nie trzecie. Mam jeszcze bliźniaczki Amelie i Alice. To będzie chłopiec. Już siódmy miesiąc.A ty masz dzieci?
-Nie-powiedziałam
-Długo tu pracujesz?-zapytała
-Nie jestem stażystką na prawie-powiedziałam 
Evelyn
-Ja jestem od marketingu-powiedziała Evelyn
-Jesteś sama?-teraz ja zadałam pytanie
-Tak mój mąż wyjechał w delegację-powiedziała
I tak z Evelyn przegadałam prawie całą imprezę. Kiedy się już kończyło poszłam szukać Harrego, a przy okazji poszłam do łazienki. Gdzie zastałam Harrego obściskującego się z recepcjonistką.Cholerny Styles. Mogłam się tego po nim spodziewać. Pieprz się Styles, pieprz się z tą twoją Karen.
****************************************************
Przepraszam!!! Tak bardzo was przepraszam że tak długo mnie nie było, tu wyjazd nad jezioro tu kolonia a teraz jeszcze rodzice na siłę szukają mi zajęć tu sprzątać, pomalować umyć, wyczyścić jeszcze raz bardzo przepraszam. Mam nadzieje że mi wybaczycie kochani.
Dziękuję za aż 13 komentarzy pod tamtym rozdziałem jesteście wspaniali i aż nie chcę kończyć tego bloga.
A teraz bardzo proszę żeby i tu było tak dużo komentarzy.
Kolejny tak może W ŚRODĘ.
11 KOMENTARZY = NOWY W ŚRODĘ 
KOCHAM WAS BARDZO MOCNO
SZCZYPIOREK:****************************************************************

7 komentarzy:

  1. Co za cham z tego Harry'ego.
    Ale i tak go kocham ....
    Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej podoba mi się ten blog
    Jesteś świetna

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero nie dawnno trafiłam na tego bloga
    Bardzo mi sie spodobał
    Czekam na next XD

    OdpowiedzUsuń