poniedziałek, 1 września 2014

Epilog





  W niedalekiej przyszłości (10 lat później)
-Matthew, Christian chodźcie na obiad- krzyknęłam do dzieci. Już po chwili po kuchni biegło dwójka identycznych 8 letnich chłopców.
-Ja nie zostałem zawołany mi nie przysługuje obiad tak?-zapytał mnie mój mąż i ucałował mój policzek na powitanie. 
-Oj może się coś znajdzie i dla ciebie Harry-powiedziałam
-Mamo a wiesz w szkole mam taką głupią koleżankę która strasznie mnie  denerwuje, cały czas się do mnie uśmiecha i krzyczy cześć Matt. I jeszcze wczoraj pani Genger kazała mi z nią siedzieć a to była wina Jamesa a mnie przesiadła i mam już jej dość-powiedział zdenerwowany Matthew. 
-Chwileczkę rozrabiałeś na lekcji?!- powiedziałam
-Posłuchaj mnie synu tylko nie przesadzaj z tą nie nawiścią bo będzie źle-powiedział mój mąż
-Sugerujesz coś?-zapytałam zdenerwowana
-Ja skądże znowu?-zdziwił się mój mąż
-Tak więc pamiętaj synu nie nienawidź zbyt mocno bo przyjdzie miłość-szepną Harry a ja rzuciłam w niego zawiniętą serwetką -Albo wiesz nie nienawidź bo wiesz ta miłość która może przyjść może być twoją najlepszą i jedyną miłością w życiu.
-Tato czyli na początku mamy nie nienawidzić dziewczyny aby później ją pokochał?-zapytał Christian 
-To żeś zamotał-powiedziałam 
-A ty z mamą najpierw się nie nienawidziliście?-zapytał Matt 
-Ha nieźle się wkopałeś.-powiedziałam-Jak skończycie jeść to talerze do zmywarki. Ja lecę na zakupy z El, Daniell i Clarisą. A ty kochanie proszę wyjaśnij wszystko dzieciom.

I tak kończy się przygoda Rozalii Fobster i Harrego Stylesa. Dwóch prawników. Od nienawiści aż po wieczną miłość.Nie ma już co pisać jak tylko poprosić żebyście uważali z tą nienawiścią.
Chociaż..... nie nie pogłębiajmy się w ten temat. Tak więc
,, nie nienawidźcie zbyt mocno bo przyjdzie miłość"


Kocham was wszystkich i dziękuję wam wszystkim dziękuję wszystkim anonimom. Madame Styles, Nastce,Maris Santiago, glodomorri Arianie Grande- Styles i wszystkim wszystkim wielkie dziękuje <333333333. I wszystkim którzy czytali. Dziękuję za to wam bardzo i bardzo, bardzo was kocham. Śmieszna sprawa początek roku szkolnego a koniec mojego bloga w sumie miałam taki zamiar aby skończyć przed nowym rokiem szkolnym więc udało mi się. Dziękuję wam bardzo ogromnie i bardzo, bardzo was kocham.
Wasz Szczypiorek :**********************************

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 25



Dziś 31 grudnia. Taa po wczorajszej beznadziejnej imprezie nie mam ochoty na Nowy Rok oraz na imprezę którą organizował Niall z Clarisą.Super w podskokach biegnę na tą imprezę. Szczerze to z przyjemnością zostałabym w łóżku a o północy spała tak jak każdego innego dnia, tylko z rana wyrzuciłabym stary kalendarz z pieskami i zaczepiła nowy  z kotkami. Szczerze to gardzę sylwestrem. Po co świętować to że kolejny rok nam upłyną i że stajemy się coraz starsi, coraz brzydcy i coraz mniej mamy czasu żeby spełnić marzenia. Sylwester, zbędny, niepotrzebny i zbyt dużo w nim samozachwytu. Dobra Rose skończ zrzędzić. Pojedziesz tam i będziesz się świetnie bawić. Dobra, dobra teraz to ja muszę wstać a nie obmyślać co będę robić wieczorem. Spojrzałam na zegar 11:45. Super, chwila czy ja dziś nie miałam jechać do pracy? Nie, chyba nie.Nie no wolne mam. Miejmy nadzieję, oj nic 2 stycznia się dowiemy.Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.Potem do kuchni gdzie zrobiłam sobie kawy i zasiadłam przed telewizorem. Przecież mam dużo czasu. Impreza jest na 18 więc?Więc najbliższe 5 godzin mogę spędzić przed telewizorem. Ale najpierw coś zjem. Poszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie śniadanie które składało się  z jajecznicy na bekonie. Zajadałam się pysznym, tłustym śniadaniem kiedy zadzwonił mój telefon.To Niall.
-Cześć Rozalindo co robisz?-zapytał. Rozalindo jest takie imię do cholery?
-Jem-powiedziałam
-Aaa obiadek się je żarłoczek z ciebie-powiedział
-śniadanie jem, żarłodstwo odziedziczyłam po tobie-powiedziałam
-Dopiero śniadanie!!Ale jest 12: 30. Ja już od 6 na nogach-powiedział
-Łooo jak ta Clarisa z tobą wytrzymuje?? Ile jej płacisz?-zapytałam
-Haha bardzo zabawne-powiedział
-Ej też sobie kogoś wykupię-powiedziałam-Powiedz ile jej płacisz żebym nie przepłaciła?
-Ależ ty zabawna-powiedział Niall który zaczął już się donsać.-Przyjadę po ciebie o 17:45 ok?
-Dobrze, dobrze-powiedziałam-To narazie Nialleretku
-Papa Rozalindo
Ach ten Niall.
Po cudownym śniadanku ułożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam jakiś film.Nawet nie wiem kiedy zmożył mnie sen.

                                                               *****
Obudziłam się na dworze było już prawie ciemno spojrzałam na zegarek była 16:55. Boże Rose przespałaś 4 godziny. Zerwałam się i pobiegłam do łazienki miałam 50 minut by  się zebrać. Wzięłam szybki, zimny prysznic założyłam bieliznę i zaczęłam się malować. Włosy pokręciłam i szczepiłam ozdobną spinką. Teraz została kwestia ubioru. Jednak tym razem udało mi się szybko znaleźć sukienkę i idealne buty. Jeszcze dodatki torebka i byłam gotowa. W 40 minut zdążyłam się wystroić na sylwestra.Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Oraz siatkę gdzie schowałam dwa szampany. Byłam już gotowa.Ubrałam płaszcz i wzięłam kluczę. Zamknęłam drzwi i wcisnęłam przycisk windy. 
-Hej-powiedział Niall który szedł już w stronę drzwi do wejścia.
-Cześć-powiedziałam i dałam przyjacielowi buziaka w policzek na powitanie.
-To jak gotowa na najlepszą imprezę sylwestrową w życiu?-zapytał
-Ta, ta jedźmy już-westchnęłam i wsiadłam do samochodu
-Mówię poważnie-powiedział i wsiadł na miejsce kierowcy
-Tak, tak Nialleretku wierzę ci-powiedziałam
Westchną i pogłośnił radio gdzie akurat leciał jakiś denny remiks którego nie znosiłam. 

-To co gotowa na super imprezę?-zapytał
-Niall już to przerabialiśmy-wywróciłam oczami śmiejąc się
-Podła jesteś-powiedział i wystawił w moją stronę język.
-A ty dziecinny-wytknęłam mu-Tak zachowuje się nauczyciel matematyki?
-Odezwała się. Wielka pani prawnik-powiedział 
-A żebyś wiedział że wielka-powiedziałam
-Ejj już koniec przekomarzania się bo zamarzniecie-powiedziała Daniell która stanęła w drzwiach. Miała coraz większy brzuszek. Co się dziwić 4 miesiąc robi swoje. Chociaż i tak starannie go zakrywała. Dziś była ubrana w taką zwykłą prostą sukienkę do kolan bez zwężania i paska w kolorze rubinu.
Weszliśmy do mieszkania śmiejąc się. Uwielbiałam kłócić się z Niallem . Jeśli można to nazwać kłóceniem. Po prostu czasem musimy odreagować. A najlepiej zdziałać to śmiechem.
-Rose-pisnęła Clarisa przytulając mnie kochałam tą optymistkę tryskającą życiem.
-Clarisa świetnie wyglądasz tęskniłam-powiedziałam
-Ja też-powiedziała
-A i Rozalia mamy dla ciebie niespodziankę-powiedział Niall i podał mi szampana
-Jaką żeście dla mnie niespodziankę przygotowaliście urodziny mam w kwietniu.-powiedziałam
-Żebyś nie czuła się samotna wśród nas jako singielka-zaczął Niall
-Och dziękuję że mi to wypominasz wspaniały przyjacielu. To nie moja wina że nie chcę płacić za nikogo tak jak ty płacisz Clarisie-powiedziałam a wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni a Niall mierzył mnie złowieszczym spojrzeniem.
-Pomijając-powiedziała Clarisa-Zaprosiliśmy na imprezę Harrego a on powiedział że bardzo chętnie przyjdzie.
Powiedziała a ja zakrztusiłam się szampanem.
-Kogo zaprosiliście?-zapytałam miejąc nadzieję ze się przesłyszałam
-No Harrego. Mówiłaś że się z nim zaprzyjaźniłaś i ogóle więc pomyśleliśmy że ten że będzie miło-powiedziała skrępowana Dan.
-Dziękuje wam bardzo kochani przyjaciele-powiedziałam i poszłam po coś mocniejszego do picia niż szampan.
-Hej-usłyszałam ten cudowny zachrypnięty głos, który teraz powinien być dla mnie okropnym głosem.
-Ugh-westchnęłam na powitanie Harry jednak się nie zniechęcił i siedział dalej.
-Bardzo miło ze strony twoich przyjacieli że mnie zaprosili-powiedział
-Nie sądzę-mruknęłam i dalej sączyłam drinka
-Możemy pogadać na zewnątrz?-zapytał 
Skinęłam głową i zeskoczyłam z blatu.
-O co ci chodzi Rose?-zapytał kiedy byliśmy już na zewnątrz.
-O nic mi nie chodzi. Myślałam tylko że skończyłeś z przygodami na jedną noc jednak myliłam się więc nic-powiedziałam odwracając wzrok
-A więc chodzi ci o to wczorajsze.-powiedział i przeczesał ręką włosy tak jak to miał w zwyczaju.- Caren mnie wykorzystała. Mówiła że w kabinie jest jej były chłopak który ją zdradził i chce się odegrać. Pomyślałem że za to że dałem jej złudną nadzieję i po chwili zerwałam to tak mogę jej bynajmniej to wynagrodzić.
-Czemu z nią zerwałeś?-zapytałam
Burkną coś pod nosem a ja nie zrozumiałam.
-Czemu?-zapytałam głośniej
-Bo się zakochałem-powiedział -Zakochałem się w tobie Rozalio. Kocham cię. Jesteś najwspanialszą osobą którą spotkałem.Żałuję wszystkiego czego zrobiłem w liceum i teraz. Żałuję każdego słowa który sprawił że płakałaś. Przepraszam cię za to wszystko Rose. Ale nie potrafię nie potrafię ukrywać tego co do ciebie czuję.

*******************************************************

Dziękuję :* 
Pozostał nam już tylko Epilog :****
Płakać mi się chcę ale wiem że już więcej nie wysilę:( 
Kocham was :**************************************
Nwm kiedy epilog :((( Pokażcie że jesteście:)

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 24




Jak to się mówi? Święta, święta i po świętach.Nie o takich świętach marzyłam ale było dobrze. Nie no co będę kłamać było źle, można powiedzieć że było beznadziejnie. Nie no dobra beznadziejnie to chyba przesada, ale. Panowała napięta atmosfera pomiędzy mną a moimi rodzicami do czego dołączyli się wujek z ciocią którzy byli po mojej stronie.Babcia za wszelką cenę próbowała nas zbliżyć przez co stawiała nas mnie w niekomfortowych sytuacjach. Raz to nawet zamknęła nas w piwnicy ,, niby przez przypadek'" taa a najpierw nas tam wepchnęła. Całe szczęście że po 30 minutach zmądrzała i nas wypuściła, niby że po konfiturę. Nie mam jej tego za złe. Nie potrafię się na nią długo gniewać. A Dziadek? Jak to dziadek sprawiał wrażenie cudownego ducha świąt, uśmiechał się, żartował i postrzymywał kłótnie.
Nie wiem czemu ale nie było mi tak jakoś źle na sercu z powodu że nie mam dla rodziców prezentu. Kompletnie mi to nie przeszkadzało. A przecież zawsze zależy mi na takich drobiazgach. Niech sobie znajdą popioły spalonych rysunków które w dzieciństwie im malowałam w oczekiwaniu na nich. Spaliłam je w wieku 15 lat. Kiedy miałam już ich dość kiedy nie przyjechali na mój najważniejszy w życiu teatrzyk.Grałam w nim główną rolę byłam Roszpunką. No ale było minęło zakończone dzieło, ale w pamięci pozostanie. Powracając do prezentów oni za to nie szczędzili taa dalej się łudzą że kupią mnie tymi beznadziejnymi drogimi rzeczami. Już miałam im wygarnąć ale surowy zwrok babci wiercił mi dziurę w brzuchu. No tak zawszę mi powtarzała że przy obcych trzeba zachowywać się kulturalnie. Dostałam od nich: naszyjnik od Prady, perfumy Chanel oraz torebkę od Gucciego.Sprzedam je na necie. Najlepiej na tym wyjdę, bo nie zamierzam używać zadnych tych rzeczy.Oni nigdy nie zmądrzeją. Od Laury dostałam cudowne bransoletki z muliny które podobają mi się sto razy bardziej niż ten naszyjnik od rodziców bo wiem że Laurel zrobiła je sama. Sama mi powiedziała:
-Wiesz zrobiłam je sama, to będą takie nasze bransoletki przyjaźni. Zrobiłam pięć twoich ulubionych kolorów: morski, fiołkowy, malinowy, granatowy i turkusowy.Nie musisz ich nosić jak ci się nie podobają
-Żartujesz są przepiękne, zawszę będę je nosić-powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
Nie dość że zrobiła je sama to jeszcze pamiętała pięć moich ulubionych kolorów czyż ona nie jest cudowna.
Od babci dostałam cieplutki turkusowy sweter i świąteczne skarpetki.Ona też zrobiła to wszystko sama.
Od dziadka dostałam książkę którą napisał jego przyjaciel po II wojnie światowej.Zan to od cioci i wujka dostałam cudowny fioletowy kocyk który uszyła przyjaciółka wujka pracująca w ośrodku dla niepełnoprawnych. I to wszystko podobało mi się sto razy bardziej niż prezenty rodziców. 
Tak więc, minęły święta i coraz bliżej nowy rok.Na 30 grudnia mamy organizowany taki sylwester firmowy. Dzień wcześniej bo szef stwierdził że na 31 niektórzy mogą już mieć inne plany a on chciał aby byli wszyscy.
Urlop świąteczny skończył mi się 29 więc teraz bez narzekania wstałam do pracy. Mieliśmy dzisiaj tylko do 14 z okazji tego przyjęcia, które zaczyna się o 18. Szybko zebrałam się i pojechałam do biura. Wjechałam na to samo piętro co zawszę i weszłam tymi samymi drzwiami do tego samego pokoju. To biuro stało się teraz takim moim drugim domem. To tu w sumie spędzam najwięcej czasu.Smutno mi trochę będzie kiedy to 15 stycznia mamy się przenieść do kancelarii. 
-Hej Rozalia-powiedział Harry na przywitanie. 
Nasze stosunki są bardzo przyjacielskie, jesteśmy dla siebie mili, śmiejemy się razem. Nie ma miejsca na przeszłość.
-Cześć Harry-powiedziałam i uśmiechnęłam się 
-Wiesz tak sobie pomyślałem że może razem byśmy pojechali na tą imprezę-powiedział
-Aa rozumiem chcesz sobie popić ale potem nie ma kto cię zawieść-powiedziałam
-Nie nie o to mi chodzi-zaczął się tłumaczyć
-Dobra nie tłumacz się, zgadzam się-powiedziałam
-To super przyjadę po ciebie za piętnaście szósta dobrze?-zapytał
-Może być-przytaknęłam i oboje zajęliśmy się pracą aby jak najszybciej ją skończyć


-Rose już piętnaście po drugiej-powiedział Harry- Idziesz już?
-Tak, tak już-powiedziałam szybko sprzątnęłam na biurku i wyłączyłam komputer
Zjechałam z Harrym windą i pożegnaliśmy się na parkingu.

W domu zrobiłam sobie makaron z sosem serowym.Zjadłam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po szybkim orzeźwiającym prysznicu poszłam do garderoby by znaleźć coś co będzie pasowało na dzisiejszy wieczór. Stałam tak z piętnaście minut darmo wpatrując się w szafę. Przeżywałam załamkę, kompletnie nie miałam pomysłu na to w co się ubiorę. Mogłam pojechać na zakupy, ale nie ja wolałam siedzieć przed telewizorem. W końcu błysnęła mi granatowa sukienka. Byłam w niej tylko raz na ślubie Daniell i Liama. Który był 3 lata temu. Super, obym się w  nią zmieściła. A jednak, udało mi się. Można nawet stwierdzić ze była luźniejsza. Wybrałam jeszcze buty, torebkę i biżuterie. I całość wyglądała nieźle. Zrobiłam jeszcze makijaż a włosy wyprostowałam i troszkę spięłam ozdobną spinką.
Spojrzałam na zegarek była 16:30.Miałam jeszcze półtorej godziny. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Nic niestety w tej telewizji nie było ale jakoś minęła mi godzina i ani się obejrzałam ktoś pukał do moich drzwi.
-Hej Harry-powiedziałam do chłopaka kiedy otworzyłam mu drzwi, szybko ubrałam płaszcz i moje szpilki zmieniłam na kozaki a szpilki ubiorę w firmie.Zamknęłam mieszkanie i zeszliśmy na dwór gdzie Harry zostawił swój samochód.Po chwili byliśmy już na parkingu pod firmą. Jejku jak mi ten czas dzisiaj szybko leci.Harry otworzył mi drzwi. Pojechaliśmy windą na 5 piętro gdzie miało się odbyć przyjęcie. Dopiero teraz mogłam się mu przypatrzeć. Miał na sobie czarne spodnie, granatową koszulę i marynarkę a na nogach swoje standardowe czarne pantofle.Był ubrany tak jak na co dzień, czyli gustownie z klasą. 
-Cudownie wyglądasz-szepną mi kiedy pomógł mi ściągnąć płaszcz. Spojrzałam na salę. Było bardzo dużo ludzi a ja prawie wszystkich nie znałam.Kiedy się obróciłam Harrego już nie było. Czułam się nie komfortowo.
-Cześć-powiedziała jakaś pani 
-Dzień dobry-powiedziałam niepewnie
-Proszę tylko nie dzień dobry wiem że z tym brzuchem wyglądam staro ale aż taka stara nie jestem. A tak poza tym to jestem Evelyn.-powiedziała i podała w moją stronę dłoń
-Rozalia-powiedziałam -Gratulacje, pierwsze dziecko?
-Nie trzecie. Mam jeszcze bliźniaczki Amelie i Alice. To będzie chłopiec. Już siódmy miesiąc.A ty masz dzieci?
-Nie-powiedziałam
-Długo tu pracujesz?-zapytała
-Nie jestem stażystką na prawie-powiedziałam 
Evelyn
-Ja jestem od marketingu-powiedziała Evelyn
-Jesteś sama?-teraz ja zadałam pytanie
-Tak mój mąż wyjechał w delegację-powiedziała
I tak z Evelyn przegadałam prawie całą imprezę. Kiedy się już kończyło poszłam szukać Harrego, a przy okazji poszłam do łazienki. Gdzie zastałam Harrego obściskującego się z recepcjonistką.Cholerny Styles. Mogłam się tego po nim spodziewać. Pieprz się Styles, pieprz się z tą twoją Karen.
****************************************************
Przepraszam!!! Tak bardzo was przepraszam że tak długo mnie nie było, tu wyjazd nad jezioro tu kolonia a teraz jeszcze rodzice na siłę szukają mi zajęć tu sprzątać, pomalować umyć, wyczyścić jeszcze raz bardzo przepraszam. Mam nadzieje że mi wybaczycie kochani.
Dziękuję za aż 13 komentarzy pod tamtym rozdziałem jesteście wspaniali i aż nie chcę kończyć tego bloga.
A teraz bardzo proszę żeby i tu było tak dużo komentarzy.
Kolejny tak może W ŚRODĘ.
11 KOMENTARZY = NOWY W ŚRODĘ 
KOCHAM WAS BARDZO MOCNO
SZCZYPIOREK:****************************************************************

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 23





Nienawidzę ich, nienawidzę go. Kim on jest żeby mnie osądzać? Dobra jest moim ojcem, ale tylko na papierze.
-Rose zaczekaj-krzykną Harry, dopiero wtedy się zatrzymałam i odwróciłam. A Harry od razu mnie przytulił.
-Wszystko jest dobrze, po prostu wrócę do Londynu-powiedziałam
-Zamierzasz odpuścić?-zdziwił się-Ty? Ty? Która nie poddała się w liceum, nie poddała się kiedy dowiedziała się że będzie musiała pracować ze mną!Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam.
-Dziękuje Harry-powiedziałam-Jesteś cudowny.
-Wcale nie-zaśmiał się-Rose?
-Tak?-zapytałam
-Mogę cię o coś poprosić?-zapytał
Przytaknęła.
-Przejdź tu-powiedział i lekko mnie pociągną w pewną stronę-Teraz spójrz w górę.
Spojrzałam byliśmy pod dachem przy pewnej kawiarence. Na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi ale po chwili zauważyłam jemiołę. Lekko się uśmiechnęłam.
-Co tradycja to tradycja-powiedział Harrry i lekko musną moje usta. Pociągnęłam go za włosy żeby bardziej oddać pocałunek.
-Przy najmniej pod jemiołą-usłyszałam głos Gemmy. Szybko oderwałam się od chłopaka przez dziewczyna się zaśmiała.
-Wiecie co, wrócę do domu i spędzę cudowne święta z rodziną w ogóle nie patrząc na rodziców-powiedziałam
-Super-pisnęła Gemma-To życzę ci cudownych świąt i mam nadzieję że się niedługo zobaczymy. Miejmy nadzieję że na ślubie.
-Miejmy nadzieję że Harry weźmie mnie za drużbę-powiedziałam
-Miejmy nadzieję że Harry weźmie cię jako pannę młodą-powiedziała
Zaśmiałam się na jej słowa.
-To na razie-powiedziałam i poszłam w stronę domu dziadków, który jak się okazało był tylko o parę domów dalej
Postanowiłam że tym razem wejdę do domu normalnie. Nie dzwoniąc, nie pukając po cichą weszłam do domu. Ale i tak po chwil babcia mnie złapała. Czułam się jakbym wróciła z jakiejś imprezy, o kilka godzin później niż  powinnam. Tak naprawdę to nigdy nie wróciłam z imprezy później niż powinnam, tak naprawdę to nigdy nie poszłam na imprezę. Po trochu z tego powodu że nie byłam zbytnio popularna a po trochu tego powodu że po prostu nie chciałam.
-Dziewczyno gdzie ty byłaś wiesz jak się martwiliśmy!-zaczęła swój wywód babcia
-Oj babciu-jęknęłam
-Jak byłaś nastolatką to takich problemów nie sprawiałaś-powiedziała
Wywróciłam oczami. Dobrze wiedziałam co zrobić żeby zmiękczyć babcię
-Wiesz babciu jestem strasznie głodna. Jest coś do jedzenia?-zapytałam zgodnie z prawdą bo na prawdę byłam strasznie głodna a do tego zmęczona
-No pewnie skarbie choć do kuchni-powiedziała staruszka i pociągnęła mnie za rękę. Podziałało.
Punkt dla mnie za myślenie.

**********Oczami Louisa*************
Koniec tej męczarni. Jest równo 20:15, a my dopiero teraz skończyliśmy pracę. Jutro ma być jakaś uroczysta kolacja i dopiero teraz szef dał mi wolne.Super teraz 3,5 godziny jechać do Doncaster. Kurde że też rodzice musieli się przeprowadzić kiedy wszystkie dzieci opuściły dom. Gdybyśmy dalej mieszkali w Holmes Chapel miałbym tylko niecałe 2 godziny.
-Nie mamo, nie wiem-wzruszyła ramionami Eleanor, która dopiero teraz wyszła z hotelu.-Mamo jutro nie jeżdżą żadne busy.Spędzę święta sama jaki problem.
-Przepraszam bardzo nie chcący podsłuchałem pani rozmowy, co panią gnębi?-zapytałem oficjalnym tonem. Eleanor dalej za mną nie przepadała. W sumie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy.
-Daj mi spokój Louis-powiedziała i usiadła na chodniku przy hotelu.Usiadłem obok niej.Po jej policzku spłynęła pierwsza łza.
-Eleanor wszystko gra?-zapytałem 
-Nie nie wszystko gra. Święta mam spędzić tu bo ostatni autobus do Doncaster miałam o godzinie  18:35.-powiedziała i zaczęła płakać 
-Doncaster powiadasz, właśnie mam zamiar tam jechać więc jedź ze mną!-powiedziałem
-Naprawdę?-zdziwiła się-Mogłabym pojechać z tobą
-No pewnie-powiedziałam-Wiesz ale lepiej żebyśmy już ruszali bo droga nam trochę zajmie.-dodałem wstałem i podałem rękę dziewczynie. Ta uśmiechnęła się i dała mi swoją rękę pomogłem jej wstać i zaprowadziłam do swojego samochodu gdzie otworzyłem jej drzwi.
-Wiesz Louis pomyliłam się co do ciebie-powiedziała a ja odwróciłem się w jej stronę zdziwiony-Jesteś fajnym facetem-dodała i posłała w moją  stronę promienny uśmiech. Opowiedziałem tym samym.
Kocham ich<3

 **********************************************************************************
Witam! Dobry wieczór! A więc tak kochani, wyjeżdżam no i nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny rozdział. Może w Środę następną a jak nie to 5 sierpnia. Przepraszam ale wyjeżdżam i muszę załatwić parę spraw. Tak więc Dobranoc i  kocham was bardzo
:*******************************************************************************
Szczypiorek:**
LICZĘ NA KOMENTARZE<3333

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 22



Skoczyłam, udało mi się złapać altanki i zeszłam powoli na dół. Jednak pod koniec ześlizgnęłam się i w padłam w zaspę. Spojrzałam w górę Laura śmiała się ze mnie. Pokiwałam niby zła głową i wstałam. Wytrzepałam ubrania ze śniegu i wyszłam z podwórka. Postanowiłam pójść do parku gdzie zawszę o tej porze roku było lodowisko. Drogę pamiętałam bardzo dobrze w dzieciństwie chodziłam tam codziennie. Tęsknie za tym miastem. Jest tu tak cicho spokojnie nie tak jak w Londynie. Pełno ludzi, hałas i naprawdę tam nie ma nocy. Jest tylko dzień i dzień kiedy jest ciemno. Weszłam do parku. Na przeciwko mnie centralnie było lodowisko.
Było na niej dużo dzieci i też parę dorosłych.. Podeszłam bliżej, zawszę kochałam jeździć na łyżwach. W zimie jeździłam na łyżwach a w lecie na rolkach. Wykupiłam sobie łyżwy i weszłam na lodowisko.
-Aaa Gemma przestań, wiesz że nie umiem jeździć.-krzyknął Harry uciekając przed jakąś dziewczyną przy okazji wpadając na mnie
-O Rozalia co ty tu robisz?-zapytał kiedy odwrócił się w moją stronę
-Chciałam pojeździć ale jakiś idiota który nie umie jeździć wpadł na mnie-powiedziałam
-Hahaha ta a ty niby umiesz jeździć lepiej?-zapytał
-Na pewno lepiej od ciebie-powiedziałam i pojechałam. Odjechałam od niego tyłem, potem obróciłam się i pojechałam dalej.I szybko wróciłam do Harrego
-I co teraz  twoja kolej.-powiedziałam
-Wiesz odpuszczę sobie. Gemma  mnie zmęczyła-powiedział a ja się zaśmiałam-A tak w ogóle co ty tu robisz? Nie powinnaś być z rodziną?
-Powinnam ale doszło dwóch niechcianych gości i jak na razie nie mam najmniejszej ochoty na święta-powiedziałam-Pogodziłeś się z ojcem?
-Pogodziłem-powiedział
-Dziękuję-powiedziałam i przytuliłam go
-Harry-usłyszałam czyjś szept-Jak mogłeś mi nie powiedzieć że masz dziewczynę!?
-Co?-zdziwiłam się-Nie, nie spokojnie nie jestem jego dziewczyną
-Przepraszam, jestem Gemma, siostra Harrego-powiedziała
-I najbardziej wścibska siostra na Świecie-dodał Harry
-Siostra najgłupszego brata na  świecie-powiedziała
-Jestem Rozalia-powiedziałam-Pracuję z twoim najgłupszym bratem na świecie
Gemma wybuchła śmiechem.
-Już cię lubię, możesz być dziewczyną mojego najgłupszego brata-powiedziała
-Dobra, dobra koniec-powiedział Harry
-Oj przepraszam wiesz że cię kocham. Mój ty najgłupszy bracie-powiedziała i przytuliła brata
-Rose choć z nami na kawę!-powiedziała Gemma
-Wiesz nie jestem pewna czy...
-To nie było pytanie-powiedziała i pociągnęła mnie za rękę
To sobie pojeździłam. Cudownie.
-Przepraszam za nią-szepną Harry
-Jest fajna, bardzo-powiedziałam
-Czasem mnie denerwuje ale tak to jest cudowną siostrą, bardzo ją kocham-powiedział
-To idziemy kochańce-powiedziała Gemma
Kochańce? Jest takie słowo?
-A więc Rose jak długo znasz Harrego?-zapytała 
-Gemma!-upomniał ją Harry
-Od liceum, chodziliśmy do tego samego liceum-od powiedziałam 
-O jak fajnie-powiedziała
-A chodziliście do tego samego uniwersytetu na studiach?-zapytała
-Gemma skończ to przesłuchanie-upomniał siostrę Harry
Dziewczyna wywróciła oczami i prychnęła pod nosem.
Nagle wypatrzyłam dwoje osób to byli moi rodzice! Wpatrywali się w tłum z zatroskanym wzrokiem. Ha zabawne, czyżby oni mnie poszukiwali?Po chwili spostrzegłam wujka Christophera i ciocie Rachel. Cudownie szukają 24 letniej dziewczyny która umie sama o siebie zadbać!
Jęknęłam.
-Wszystko w porządku?-zapytał Harry
-Taa poza tym że moi wujkowie i rodzice mnie szukają-wskazałam głową i zasłoniłam się rodzeństwem-Laurel słabo mnie kryła
-Szukają cię?-zdziwiła się Gemma-To nie tak że masz 24 lata?
-No tak ale no uciekłam przez okno-powiedziałam a Harry wybuchł śmiechem przez co większość ludzi zwróciło się w naszym kierunku. Również Rachel która pociągnęła Christophera który powiedział moim rodzicom.
-Dzięki Harry-powiedziałam 
-Sorki-szepną chłopak a Gemma zdzieliła go po głowie
-Rozalia!-krzykną mój ojciec-Co ty wyprawiasz?
-Kim jesteś żeby mnie oceniać co?-zapytałam 
-Jestem twoim ojcem do cholery jasnej! Dziewczyno zachowujesz się gorzej niż dziecko!
- Jesteś moim ojcem tylko na papierze. Ojcem trzeba być też dla dziecka a nie! Myślisz że jeśli mnie zapłodniłeś to już będę traktować cię jak ojca?-wykrzyczałam
-Rose, nie przeginaj-powiedział wściekły-To że ten to nic nie znaczy!
-Serio?-zdziwiłam się -A dla mnie dużo znaczy-dodałam i pobiegłam
Usłyszałam tylko jak Gemma i Harry za mną krzyczą i słowa wujka:
-Wiesz co Michael nie obraź się ale nie potrzebnie tu przyjeżdżaliście
*******************************************************
PRZEPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!
WIECIE JAK TO Z WAKACJAMI. POJECHAŁAM DO BABCI A U NIEJ NIE MA INTERNETU I TAKIE BUTY!! WYBACZCIE MI PROSZĘ!! 

7KOMENTARZ= NOWY WE WTOREK( NA 100% CHYBA ZE COŚ MI SIĘ STANIE (NIE KRACZMY))
KOCHAM WAS SZCZYPIOREK:************************
PYTANKO DO WAS:
WIE KTOŚ KIEDY BĘDZIE CIEPŁO?


piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 21

Najpierw proszę zajrzyjcie do bohaterów bo są nowi.
Super, cudownie właśnie w tym momencie. 
-Głupie, cholerne nic nie warte auto-ciskałam okropne wyrazy w stronę mojego samochodu kiedy po raz dziesiąty nie chciał odpalić.
-Przepraszam, przepraszam przecież wierz autko że cię bardzo kocham no już odpal i  jedziemy na święta-powiedziałam kiedy po raz kolejny próbowałam odpalić to cholerstwo, jednak ono ani rusz.Byłam wściekła.
Było cholernie zimno. Dzień przed wigilią.Miałam wyjechać wcześniej, ale szef miał jakieś nowe umowy na nowy rok i musieliśmy je skończyć. Jako że Zayn zrezygnował musieliśmy z Harrym radzić sobie we dwoje.Taa Zayn zrezygnował myślałam że jest bardziej ambitny.
Moja złość zamieniła się w smutek. Zaczynało mi się chcieć płakać. Jest godzina 17, a ja powinnam być już  w połowie drogi. Nie dojadę na święta do domu. Spędzę święta w tym samochodzie zamarzając. Po moim policzku spłynęła pierwsza łza. Chciałam do kogoś zadzwonić. Ale do kogo? Daniell jest u swojej teściowej z Liamem w...... Niall trzy dni temu pojechał do Irlandii. Żaden mechanik nie kwapił się ochotą naprawiania mi auta dzień przed wigilią. Jestem w kropce i tyle. Usłyszałam stukot w szybę więc spojrzałam w tym kierunku.Harry.
-Co?-zapytałam zła kiedy otworzyłam okno
-Czyżby duch świąt nie dopisywał?-zapytał uśmiechnięty
-Duch świąt, robi wszystko żebym ja tych świąt nie miała-powiedziałam
-Kochana Rozalio ja jednak sądzę że duch świąt chce aby te święta były dla ciebie cudowne dlatego przysyła ci mnie. Cudownego wybawiciela-powiedział
-Moje auto zaraz rusza do Holmes Chapel więc serdecznie zapraszam-powiedział i otworzył moje drzwi
-Skąd mogę mieć pewność czy nie jesteś złodziejem, gwałciciele albo czymś jeszcze gorszym?-zapytałam kiedy wysiadłam z samochodu
Harry wybuchł śmiechem.
-Ok, czyli mam pewność że wszystko z tobą gra-powiedział-Zadzwonię do mojego znajomego który jest mechanikiem naprawi ci go po świętach
-Dziękuje-powiedziałam i wyciągnęłam swoją walizkę z bagażnika a Harry zaraz mi ją zabrał wkładając do bagażnika w swoim samochodzie.
Droga minęłam nam bardzo miło i przyjaźnie. Śpiewaliśmy kolędy, świąteczne piosenki. Rozmawialiśmy, zgadywaliśmy markę samochodów. Ogólnie miło jechało się z Harrym.
-Umm to bardzo dziękuję za podwózka i za miłe towarzystwo i wesołych świąt Harry-powiedziałam
-Wesołych Świąt Rozalia-powiedział
Stałam pod moim  ukochanym domem z dzieciństwa. Domem dziadków. Bardzo szybko się z niego wyprowadziłam w wieku 16 lat. Do liceum. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyła mi drzwi Laurel.
-Cześć kochanie-powiedziałam
-Rozalia-pisnęła i wtuliła się we mnie.
-Miło cię widzieć. Jak żeś urosła i wypiękniała-powiedziałam
-Wchodź-powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.
-Rozalio-powiedział dziadek który wyszedł z salonu specjalnie by się ze mną przywitać
-Dziadek-powiedziałam i wtuliłam się w starca.
-Dziecko jak ty schudłaś-powiedziała na powitanie babcia
-Ciebie też miło widzieć babciu-powiedziałam i wtuliłam się w ukochaną staruszkę.
-Rose-powiedział ktoś a ja wszędzie rozpoznałabym ten głos
-Wujek-pisnęłam i wtuliła się w wujka Christophera
-I ciocia Rachel-powiedziałam i przytuliłam kobietę.
Dopiero po chwil zauważyłam że patrzą na mnie uważnie dwie osoby.
-Rozalia przywitaj się z rodzicami-szepnęła babcia
-Rodzice? Jakże nie miło was widzieć-powiedziałam. Kompletnie nie znałam tej dwójki.W prawdzie mamę. Nie wiem czy powinnam ją tak nazywać. W prawdzie Charlotte widziałam miesiąc temu w telewizji. A tatę, Michaela to nie wiem kiedy ostatni raz widziałam.
-Rose!-krzyknęła babcia-Nie tak cię wychowałam
-Właśnie ty mnie wychowałaś a powinni oni-powiedziałam a do moich oczu napłynęły łzy-Jak ma się zachować wobec rodziców. Ludzi których ostatni raz widziałam na 7 urodzinach.17 lat, 17 lat nie ich nie widziałam a teraz oczekujecie że rzucę im się w ramiona i powiem że bardzo za nimi tęskniłam i bardzo ich kocham. Niestety kochać i tęsknić za nimi przestałam jakieś 9 lat temu. Kiedy zawiedliście mnie tyle razy-powiedziałam to co zawszę marzyłam powiedzieć i pobiegłam schodami na górę do swojego
pokoju. Nic się nie zmienił. Ściany dalej były fioletowe, łóżko było idealnie pościelone z milionami jaśków i fioletowym mięciusim kocykiem. Rzuciłam się na cudownie zesłane łóżko i zaczęłam płakać. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego, po co wrócili? Nie mam pojęcia. Chciałabym teraz być w Londynie. Z daleka od nich. Nich którzy uważają się za moich rodziców.
-Rosii?-usłyszałam głos mojej  siostry
-Powiedz wszystkim że ze mną wszystko dobrze-powiedziałam 
-Nie przyszłam tutaj jako dziecko na posyłki-powiedziała
Wstałam z poduszek
-Nie?-zapytałam i wysiliłam moje usta w lekki uśmiech-Oj choć tu..-dodałam i rozłożyłam ręce w geście chęci przytulenia. Laurel wskoczyła na łóżko i wtuliła się we mnie.
-Laurel?-zapytałam-Przyniosłabyś mi buty i kurtkę. Poszłabym się przejść.
-Wyjdziesz przez okno?-zdziwiła się.
-Dawno tego nie robiłam ale co warto spróbować.-powiedziałam-Spójrz-dodałam i podeszłam do okna.- Przechodziłam zawszę przez tą altankę. Wiesz wygląda jak drabinka, i taka jest. Mam nadzieję że nie załamie się podemnąl.
-Powiedz gdzie to wszystko masz?-zapytała
-Byłam w kozakach bez obcasów i kurtce więc wystarczy że mi to przyniesiesz-powiedziałam
-Zaraz będę-powiedziała i wybiegła z pokoju
Po chwili przybiegła.
-Udało mi się przejść niezauważenie-powiedziała
-Dziękuję kochana-powiedziałam i zaczęłam ubierać rzeczy- Kiedy już wyjdę, zamknij okno. Albo poczekaj aż będę na ziemi.
Odsłoniłam okno, ściągnęłam dwa kaktusy które stały na parapecie  i otworzyłam okno na ościerz.
-Uważaj na siebię-powiedziała Laurel a po chwili wybuchła śmiechem-Brzmiało to jak mowa porzegnalna.
Po chwili ja też się śmiałam
-Żegnaj kochana. Kryj mnie -powiedziałam
Dawaj Rose raz się żyję. Powiedziałam i skoczyłam.

********************************************************
Przepraszam!!! Internet, internet i jeszcze raz internet!!!
Kocham was bardzo mocno
Szczypiorek:*************************
Jak tam wakacje mijają ?
Next:
6 KOMENTARZY= NASTĘPNY WE WTOREK

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 20




-Byłabyś mi w stanie wybaczyć, abyśmy zaczęli wszystko od nowa?
Patrzyłam na niego zdziwiona.
-Harry-westchnęłam-Nie  za bardzo wiem co ci powiedzieć
-Taa rozumiem. Tego się nie da wybaczyć i wogóle-powiedział-Nie musisz się tłumaczyć
-Daj mi dokończyć!-powiedziałam donośniej-Wybaczyłam ci już wcześniej.Więc proszę cię wymarzmy temat okropnej przeszłości i zacznijmy żyć tym co teraz.
-Ymm to może, pojechałabyś ze mną na świąteczne zakupy?-zapytał-Kompletnie nie wiem co kupić rodzinie
Wybuchłam śmiechem.
-Teraz to się czuję troszkę wykorzystana-powiedziałam
Harry przechylił głowę w geście tego że nie rozumie
-No bo chciałeś zacząć wszystko od nowa tylko dlatego że nie wiesz co kupić na święta-wytłumaczyłam mu
Teraz to on wybuchł śmiechem.
-Nie sądziłem że odbierzesz to w taki sposób-powiedział
-Przepraszam, po prostu mam dzisiaj skłonność do żartu-westchnęłam
-Jest dobrze. Lubię cię taką-powiedział
Uśmiechnęłam się.
-Dobra trzeba to skończyć bo nam sklepy pozamykają-powiedziałam i zajęłam się pracą
Po godzinie kiedy skończyliśmy już mieliśmy wychodzić w drzwiach zderzyłam się z Zaynem. Przeklną i lekko mnie popchną. Wywróciłam oczami i  spojrzałam na Harrego. Patrzył złowrogo na Zayna,a jego dłonie były zaciśnięte. 
-Choć-powiedziałam i wzięłam go za rękę 

                                          ***
-Harry weź ten wisiorek jest piękny-powiedziałam, kiedy z Harrym byliśmy w kolejnym sklepie a Harry jeszcze nic nie wybrał. Za to ja zdążyłam już kupić zegarek dla wujka, śliczną broszkę dla babci i ukochane książki o wędkarstwie dla dziadka. Szukałam teraz prezentu dla Rachel i Laurel.
-Nie uważasz że jest za zwyczajny?-zapytał Harry
-Boziu Harry mówisz tak o kolejnym prezencie. Co dla ciebie nie będzie za zwyczajne?-zapytałam- Mam dość Harry ten wisiorek jest śliczny
-Czy ja wiem. Zwyczajny-powiedział-A tobie się podoba?
-Tak i myślę że twojej też się spodoba-powiedziałam
-Czyli co wsiąść go?-zapytał
-Tak, tak Harry. Proszę weź go-powiedziałam 
-Dobrze to ja pójdę do kasy-powiedział
A ja zaczęłam szukać jeszcze jakiś prezentów dla Laury i cioci Rachel.
W końcu znalazłam cudowny zegarek. Wzięłam go.
-To co idziemy dalej?-zapytał Harry
-Pewnie miejmy nadzieję że nie wykończysz mnie swoim nie zdecydowaniem-powiedziałam
-Jestem zdecydowaną osobą. Tylko teraz nie za bardzo wiem co kupić rodzinie.-powiedział
-Rozumiem-pokiwałam głową-Ale i tak jesteś bardziej niezdecydowany ode mnie
-Taaa, nie zgodzę się z tobą-powiedział i zatrzymał się
-Wiesz wolałabym abyśmy szli dalej bo jeszcze zamkną nas w tym centrum-powiedziałam 
Wywrócił oczami i dorównał mi kroku.
-Nie wiedziałem że to kiedykolwiek powiem ale lubię cię Fobster, bardzo cię lubię-powiedział i odwrócił się w moją stroną
-A mnie jeszcze bardziej denerwujesz niż w liceum-powiedziałam
-Że co proszę?-zapytał zdziwiony 
-Jesteś masakryczny, denerwujący i niezdecydowany-powiedziałam
-Ałć-powiedział i przyśpieszył tak że nie mogłam go dogonić
-Harry czekaj, żartuję przepraszam-powiedziałam zdenerwowana i i zaczęłam za nim biec.
Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy w męskiej toalecie.
-Ach ten twój sarkazm Rozalio-powiedział i przybił mnie do ściany
-Może teraz chcesz powiedzieć jaki to jestem niezdecydowany-zapytał z błyskiem w oku. 
-Nie trzeba-powiedziałam
-Czyżby?-zapytał a nasze twarze znowu dzieliły milimetry
-Znowu to robisz!-westchnęłam zdenerwowana
-Co takiego?-zapytał zdziwiony
-Mącisz mi w głowie-powiedziałam-Choć my skończyć te zakupy
Dodałam i wyszłam z łazienki.

******************************************************
Witam! Dobry wieczór. Gdyby nie to że mam beznadziejny internet to rozdział byłby szybciej! A tu internet raz jest raz go nie ma! To dobranoc kochani! Nareszcie wakacje!!! Kocham was bardzo!!
Szczypiorek:****************
6 KOMENTARZY= KOLEJNY W ŚRODĘ ALBO CZWARTEK NIE JESTEM PEWNA
:))))))))
                                   

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 19







W Niedzielny poranek,kiedy ja miałam zamiar spać do 12. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka i poczłapałam do drzwi.
-Kogo to niesie tak rano-jęknęłam kiedy otworzyłam drzwi
-Witaj kochana przyjaciółeczko, która nawet nie była łaskawa by zadzwonić.-do mojego mieszkania wtargnęła Daniell.
-Hej, hej-powiedziałam
-Zabawne, bardzo. Wiesz jak się martwiłam! Przecież dobrze wiesz że w moim stanie nie powinnam się martwić-powiedziała a ja wywróciłam oczami. Ach ta Danii przewrażliwiona na punkcie ciąży. Jest dopiero w 3 miesiącu, a już panikuje. Masakra
-Ty mi tu nie wywracaj oczami tylko mów co z tobą było-powiedziała
-Napijesz się czegoś kawy, herbaty?-zapytałam
-Herbaty-powiedziała a ja poszłam do kuchni. 
Kiedy już zaparzyłam sobie kawę a Daniell herbatę z parującymi cieczami poszłam do salonu.
-Tak więc, mów czemu nie dawałaś znaku życia. Czyżbyś wyjechała gdzieś z Zaynem?-zapytała
Taa z Zaynem to ja mogę pojechać do Honolulu. Małpy straszyć.(sorki tak mi się wzięło)
Opowiedziałam Dan całą historię zaczynając od początku piątku. Kończąc na dzisiaj.Pomijając jeden bardzo maluteńki szczegół pocałunek z Harrym.Podwójny pocałunek z Harrym. Ale przecież to tylko nie winny szczególik. Oj dobra. Powiem wszystko Daniell jak będę pewna na sto procent.
-Nie miałam pojęcia-westchnęła-Tak mi przykro Rozalia.
Wzruszyłam ramionami. 
-Jakoś to będzie. Ogólnie rzecz biorąc to jest dobrze. Przecież nic mi się nie stało.-powiedziałam
A ona mnie przytuliła.
-Jesteś cholernie silna. Tego ci zazdroszczę. Tej siły i ducha walki-powiedziała wtulona we mnie
-Nie jestem silna, ja próbuję być silna-powiedziałam
Resztę dnia spędziłam z Dan najpierw ugotowałyśmy obiad. Upiekłyśmy sernik i na koniec obejrzałyśmy film. Brakowało mi takich dni. Spędzonych tylko z nią. Na takich babskich rozmowach. Cieszę się że miałyśmy okazję by spędzić razem czas.

                                                                          ***
Poniedziałek. Sama nazwa wskazuje że to nie będzie najlepszy dzień.Pff zresztą kiedy ja mam dobry dzień? Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki.Włosy były troszkę przetłuszczone więc zrobiłam z  nich koka.Umalowałam się i poszłam do garderoby w poszukiwaniu ubarń.Po chwili wybrałam jasną koszulę w kwaitki, jasne miętowe spodnie, torebkę, zegarek i lity. I do tego wybrałam kremowy płaszcz.
Zrobiłam sobie kanapki z sałatą i ogórkiem. Zrobiłam sobie kawę którą zalałam do termicznego kubka i wyszłam z domu.
Pojechałam pod firmę. Nie  wiem jak wytrzymam ten dzień. Czuję się skołowaciała i nieprzytomna. Do tego....Zayn. Tak Zayn. Stał pod firmą i palił papierosa. Wywróciłam zła oczami.Spokojnie Rose.
-Cześć Rosi-powiedział słodko Zayn
Przypieprzyć ci? Spokojnie Rozalio, wszystko jest dobrz. Oddychaj, będzie dobrze.
-Spokojnie-szepną Harry, który stał w holu
Oddetchnęłam z ulgą. Jeju co to było? To Rozii? Obiecuję że jeśli jeszcze raz tak powie to mu przywalę.
-Dzięki Harry-westchnęłam
Jeżeli ktoś by mi powiedział 3 tygodnie wcześniej że to bardziej będę nienawidzić Zayna od Harrego to wybuchnęłabym niepochamowanym śmiechem. A teraz? No właśnie sama nie wiem jak to do końca jest teraz.
-Wszystko w porządku?-zapytał Zayn w pracy
-Oczywiście-powiedziałam i posłałam mu jeden z tych oszukanych uśmiechów.
-Wiesz że jeśli będzie coś nie tak, to zawsze możesz mi powiedzieć-powiedział
-Wiem Zaynusiu. Mam do ciebie pełne zaufanie- powiedziałam sarkazastycznie. Spojrzałam na Harrego. Chował głowę w papaierach żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Rozalio wtedy w piątek znikłaś mi gdzieś-powiedział
-A tak. Harremu było bardzo smutno i tak ten spędziłam weekend u niego. Z tego co wiem ty też nie byłeś samotny. Widziałam cię z plastikową blondynką więc ten. Kurczę przepraszam miałam powiedzieć piękną. Nie powiedz jej tego proszę. Czekaj to ta która cię zostwiła tak? Czy ta która ciebie nie tolerowała? Zresztą nie ważne! Życzę powodzenia na nowej, starej drodzę życia-powiedziałam a Harry nie wytrzymał i wybuchł śmiechem. Zayn patrzył skołowaciały.
-Wszystko zepsułeś-powiedziałam i rzuciłam w Harrego papierową kulką.- Wiesz jak pracowałam nad tą przemową?
-Tssa, bardzo dorosłe zachowanie Rozalia-powiedział Zayn i wyszedł z pokoju.
Ałć.
-Ok a więc Zayna mamy z głowy-wzruszyłam ramionami
A Harry ponownie wybuchł śmiechem.
-Myślisz że będzie jeszcze z nami pracował?-zapytał z uśmiechem Harry
-Nie wiem-powiedziałam-Jak chce zostać prawnikiem to zostanie. Albo może nie podołać. Naprawdę nie wiem.

 Przecież ja mu nic nie zrobiłam. Tylko powiedziałam prawdę. Ciekawe kiedy to on zamierzał mi powiedzieć prawdę? No nic zobaczymy.
-Rozalio?-zapytał nie pewnie Harry
-Hym?-powiedziałam, dając mu do zrozumienia że go słucham
-Byłabyś mi w stanie wybaczyć abyśmy zaczeli wszystko od nowa?

*******************************************************
Ugh! Przepraszam ale mam takiego misia 
Niechcemisię i ten miś nie chce odejść. Przy okazj łapię depresję bo tak raz nie mam raz mam internet. Strasznie mnie to denerwuje. Plus ta pogoda tak dobija i to wszystko wyssysa ze mnie całą wenę.
Jutro koniec roku !! Mam nadzieję że wszyscy jesteście zadowoleni ze swoich ocen. No i szczęśliwego zakończenia roku !!!!

6 KOMENTARZY= KOLEJNY W NIEDZIELE 

Szczypiorek:********************

Zróbie coś z tą pogodą do cholery!!!!!!!! 
I am a champion :))))

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 18




To jest żart proszę! Powiedzcie że to żart. Mama? Nie było nic gorszego?
Nie za bardzo wiedząc co robić pobiegłam do pokoju Harrego.Zamknęłam drzwi i weszłam do garderoby. Znalazłam jakieś granatowe dresy i czarną koszulkę z napisem The Rolling Stones. Szybko się w to ubrałam, po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
-Rose?-zapytał Harry szukając mnie, po chwili otworzył drzwi do garderoby
-Nie musisz się chować jak kochanka-powiedział i wybuchł śmiechem
-Hahaha takie zabawne-wywróciłam oczami-Nie chciałam się ukrywać, chciałam się ubrać.
-Dobra, dobra nie tłumacz się-powiedział-Choć przedstawię cię, i tak nie uda ci się wyjść niepostrzerzenie.
-Ta i co powiesz?-zapytałam-Mamo to jest znajoma z pracy której tak naprawdę nienawidzę, no i ona została prawie zgwałcona, ale ją uratowałem i przywiozłem tutaj.
-Nie nienawidzę cię, ale jeśli ty dalej..-przerwał sobie-Oj dobra jak chcesz to sobie tu siedź-jego humor od razu się zmienił
-Harry-powiedziałam kiedy miał już wychodzić-Przepraszam. Po prostu....
Nie dał mi powiedzieć bo wpił się w moje usta. Cała drgnęłam. Nie dał mi się długo nacieszyć swoimi  utami bo po chwil przerwał.
-Choć jakoś cię przedstawię cię mamie-powiedział i zapał mnie za rękę. Jego ręka była taka miękka.
Złapał mnie stres. Co jak co miał mnie przedstawić ze swoją mamą. I co z tego nie myśl o tym. Co niby masz poznać swoją teściową czy co idiotko?
-Mamo to jest moja koleżanka z pracy-przedstawił mnie mamie-Jej no,no w jej bloku yyy... pękły rury no i nie ma wody i tak i dziś skończą jej to naprawiać tak?
 Przytaknęłam.Rury! Rury? Rury. Rury serio Harry.Nie no cudownie to wymyśliłeś gratulacje geniuszu! Taa daj coś mu wymyślić.
-Miło mi cię poznać Rozalio-powiedziała-Jestem Anne 
-Bardzo miło mi panią poznać-powiedziałam-Będę się już zbierać
-Nie, nie-powiedziała-Ja tylko przyjechałam zobaczyć jak Harry sobie radzi. A tak to przyjechałam do Ricka. Ty też mógłbyś czasem odwiedzić ojca w firmie. Przecież jesteś w tym samym mieście co on
-Mamo nie zaczynaj!-powiedział ostro Harry-Powiedziałem ci że nie chcę mieć z nim do czynienia.
-To twój ojciec-powiedziała spokojnie Anne
-Nie obchodzi mnie to! On jest moim ojcem tylko na papierze-powiedział
-Harry!Przestań się zachowywać jak dziecko. Masz 24 lata. A od 7 lat nie porozmawiałeś normalnie z ojcem. Myślisz że jest mu z tym dobrze że jego własny syn nie chce go znać?-zapytała
-Możesz o tym nie gadać przy Rozalii?-zapytał zdenerwowany
-Nie, niech się dziewczyna dowie jakim jesteś idiotą że nie potrafisz pogadać z ojcem. On się zmienił!-powiedziała
-To może ja..
-Nie-powiedzieli równocześnie nie dając mi dokończyć
 -Harry-westchnęłam zdenerwowana -Moi rodzice od 24 lat mają mnie daleko gdzieś. Nawet nie wiem gdzie teraz są. Wychowali mnie dziadkowie.Ich nawet nie obchodzi czy żyję! Ostatni raz widziałam ich na mojej osiemnastce. A wiesz czemu? Bo musieli tu coś załatwić. Nawet nie wiedzą kiedy mam urodziny! Dobrze wiesz że ludzie popełniają błędy
-Błędy? błędy? Rozalia on okradał niewinnych ludzi, on okłamywał niewinnych ludzi-powiedział
-Harry on się zmienił-powiedziała jego mama ze łzami w oczach
-Sam dobrze wiesz że ludzie popełniają błędy. Ale potrafią się zmienić-powiedziałam.
-Nawet ty przeciwko mnie?-zapytał z wyrzutem-Dobrze na święta porozmawiam z ojcem. Ale  nie obiecuję że się z nim pogodzę
-To ja już będę lecieć-powiedziała mama Harrego
-Odprowadzę panią-powiedziałam kiedy pani Styles szła obok mnie i posłała znaczące spojrzenie
-Masz duży wpływ na niego dziecko-powiedziała-Jesteś idealnym materiałem na synową
-Dziękuje-powiedziałam, a pani Styles wyszła. Nie wiem czemu nie sprostowałam jej sprawy że ja i Harry nie jesteśmy razem. Może nie potrafiłam a może nie chciałam? Sama nie wiem.
-Nareszcie poszła-powiedział Harry i rzucił się na sofę 
-Ile ja bym dała aby mnie tak mama odwiedzała-westchnęłam i usiadłam na fotelu obok sofy
-UM przepraszam nie powinienem tak mówić-powiedział
-Proszę cię, nie masz za co przepraszać. Moi rodzice żyją więc nie ma za co przepraszać.-powiedziałam
Pokiwał twierdząco głową. Widać że moje wcześniejsze słowa wywołały u niego przemyślenia.
- A tak wogólę to masz moją torebkę?-zapytałam
-Tak leży na komodzie w przedpokoju-powiedział
-Odwiózł byś mnie do domu?-zapytałam
-Oczywiście-powiedział i wstał z sofy 
Ja założyłam szpilki a on ubrał bluzę i kolejną dał mi.Na pewno wyglądałam cudownie. Dresy, T-shirt, za duża bluza i szpilki. Cudownie. 
-Dam ci swoje buty-powiedział i wyciągną białe wysokie conversy
-Dziękuję-powiedziałam i wzięłam buty. To nic że one miały rozmiar 43 a ja mam 39. Były idealne. Bo Harrego.
Zamkną dom i  wyszliśmy z mieszkania. Zjechaliśmy windą na parking. Harry otworzył mi drzwi i wsiadłam do środka.Przez cały ten czas nie zamieniliśmy ze sobą ani zdania. Nie wiem czemu ale ta cisza mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, pozwalała odpocząć, wszystko przemyśleć.
-Umm dziękuję za wszystko Harry, naprawdę. Nie wiem co by było gdyby nie ty-powiedziałam i już miałam wychodzić.
Kiedy on ledwo słyszalnie szepną
-Rose?-przez co się odwróciłam
-Nie znienawidzisz mnie jeszcze bardziej za to co?-powiedział i wpił się w moje usta. Już drugi raz tego dnia.
-Już ci mówiłam że cię nie nienawidzę-powiedziałam i wyszłam z jego auta.
******************************************************
Witajcie! Bardzo mi miło że spełniłyście moją prośbę i było aż tyle komentarzy :)Dziękuję bardzo!!
Jak wam się podoba rozdział? Szczerze powiedziawszy jestem z niego nawet troszkę zadowolona.
Mam takie pytanko
Kto ma Polsat Sport i chciałby mnie przygarnąć na dwa tygodnie na Wimbledon? Bo nie mam Polsatu Sport (chociaż tata mi obiecywał że załatwi) :((( i nie będę oglądać:(((( 
  Ale no nic.  Cuś trzeba będzie wymyślić.
A i jak tam w szkolę kochani! Mam nadzieję że macie lepsze średnie niż ja. Chociaż jestem nawet z siebie zadowolona, ale wiem że mogłam lepiej. Ale nic
Dobrze bo się rozpisałam 
Kolejny jak będzie 5 komentarzy we Wtorek
:******************************
Kocham was bardzo Szczypiorek:*******************



 



środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 17




Obudziłam się w obcym pokoju, obcym łóżku pod obcą kołdrą. Pomimo tego że byłam kompletnie nieznanym pokoju to jego wystrój bardzo mi się podobał. Ściany był granatowe. A na ścianie na przeciwko łóżka była fototapeta Nowego Yorku nocą. Przy ścianie stała czarna komoda. Na kolejnej ścianie było okno i drzwiami prowadzącymi na taras. Okno było zaścielone szarą firanką. Kolejna ściana to łóżko a po dwóch stronach ustawione granatowe szafeczki nocne z szarymi lampkami.I na ostatnia ściana najbardziej rzuciła się w oczy i od razu dowiedziałam się w czyim mieszkaniu byłam.
Na tej ścianie było wielka ramka a w niej równie duże zdjęcie a na nim Harry prawdo podobnie z siostrą i mamą ale nie byłam do końca pewna. Harry na tym zdjęciu  miał prawdo podobnie z 20 lat. Zdjęcie przestawiało ukończenie studii przez jego siostrę, byli szczęśliwi. Na zdjęciu nie było ojca Harrego.Nic dziwnego, z tego co pamiętam z liceum to to ze ojciec Harrego trafił do więzienia za przekręty ale jak to bogaci ludzie.Znalazł dobrego prawnika plus dopłacił sędzinie i wyszło na niego. A on tamtej pory Harry nie ma dobrych kontaktów z ojcem. W sumie to też trochę moja wina bo to ja powiedziałam to wtedy na stołówce w sumie wtedy wyolbżymiłam tą sprawę.Ale sam fakt że jego ojciec był na pierwszych stronach najsłynniejszych angielskich gazet to było coś. Poza tym to nie wiele wiem o Harrym i jego rodzinie.
Jeszce na tej ścianie  były drzwi. Jedne prowadziły prawdo podobnie do salonu i reszty mieszkania a drugie to nie miałam bladego pojęcia. Powoli wstałam z łóżka i od razu pod bosymi stopami poczułam przyjemny materiał puchowego, czarnego dywanu który zakrywał panele.
Otworzyłam pierwsze ciemno brązowe drzwi. W tym pomieszczeniu była garderoba. Na wieszakach były marynarki, koszule, garnitury. Na dole idealnie ułożone buty a w szafkach bluzki i inne części garderoby. Wyszłam z pomieszczenia i przeszłam tymi drugimi drzwiami  na korytarz. Na wprost były podwójne drzwi, które prawdo podobnie prowadziły do salonu.Obok nich były pojedyncze drzwi które pewnie prowadziły do kuchni a po lewej były następne. Skierowałam się do tych na lewo mając nadzieję że to łazienka i miałam rację.Łazienka była użądzona gustownie i glamurowo. Nie mogłam uwierzyć że to mieszkanie mógłby za projektować Harry.Jak długo zamierzać odbiegać od rzeczywistości komentując dom Harrego co?
Cholerny głosik w głowie!!! Tak, tak chciałam odbiec od wspomnień ale nie! Tak wczoraj prawie zostałam zgwałcona, tak wiem, pamiętam. Zayn mnie zdradził i tak naprawdę nie traktował mnie poważnie skoro tak szybko zadowolił się tamtą dziewczyną, tak wiem, bardzo dobrze pamiętam.Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie i co z tego?Miałam lekką szmarę na lewym policzku po uderzeniu tego Alfreda. Ściągnęłam gumkę która jakoś jeszcze utrzymywała moje włosy. Przeczesałam włosy grzebykiem który leżał na umywalce. Miejmy nadzieję że Harry nie ma wszów i innych okropieństw. Bez przesady Rose. Związałam je w koka na czubku głowy. Twarz przemyłam kilkakrotnie wodą. Spojrzałam na swoje ubranie. Moje rajstopy miały po kilka oczek i były całe podarte na stopach. spódnica jeszcze jakoś się trzymała. Poza tym że miała miliony paprochów i była masakryczne pogięta. O koszuli to chyba najlepiej by było nie wspominać. Była podarta, bez guzików i pomięta. Szybko pozbyłam się tych łachmanów i skoczyłam pod prysznic. Nie czułam się źle w końcu mnie nie zgwałcili, i prawie nic mi nie zrobili. Psychiki też mi nie zryli. Gorzej mi było z tym że Zayn tak mnie potraktował. Bo kogo by to nie zabolało?No ale nic musisz być silna Rozalio. Wyszłam z cudownej kabiny i dopiero teraz ogarnęłam że nie za bardzo mam się w co ubrać. Na szczęście na wieszaku wisiała jakaś jego koszula. Pachniała świeżo więc było ok. Koszula zakrywała mi cały tyłek i kawałek ud. Postanowiłam być tylko w bieliźnie i w tej koszuli. Nie za bardzo marzyło mi się teraz chodzenie w ołówkowej spódnicy.Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu. W nim smacznie spał sobie Harry. Koc leżał na podłodze a on spał w samych bokserkach. Żeby za długo go nie oglądać przeszłam do kuchni która była połączona z salonem. Muszę przyznać że Harry ma dość przytulne mieszkanko. Spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie. Była 6:15 a ja już zdążyłam tyle zrobić. Na wierzchu leżały płatki kukurydzane, w lodówce znalazłam mleko i w lewej  szafce nad zlewem znalazłam miskę i łyżkę.W taki sposób udało mi się zrobić śniadanie bez dużego grzebania w szafkach u Harrego i udało mi się go nie zbudzić.Szybko spokojnie zjadłam, pozmywałam.
-Mam zmywarkę-powiedział a  ja się gwałtownie obróciłam
-Nie strasz-powiedziałam przerażona
-Przepraszam-powiedział i usiadł przy stole
-Ja też.-powiedziałam
-Za co ? -zapytała kołowany
-Za to że cię obudziła, i siedzę u ciebie w domu. A i zjadłam ci ostatnią porcję płatków kukurydzanych i że się tu tak rozgościłam-powiedziałam
-Nie przesadzaj a tak wogólę to czuj się jak u siebie w domu-westchną -A tak ogóle która godzina?
-6:25-powiedziałam
-Nie pamiętam kiedy ostatni raz wstałem przed siódmą-powiedział
-Chcesz kawy?-zapytał i wstał do ekspresu
-Poproszę-teraz to ja usiadłam 
-Wszystko dobrze? Dobrze się czujesz?-zapytał kiedy odwrócił się w stronę miksera przygotowując kawę przez co miałam idealny widok na jego tył-A i jak już mówiłem czuj jak się u siebie
Ta no bo codziennie u mnie w domu jest sobie mężczyzna w samych bokserkach i wogólę. Oczywiście czuję się bardzo komfortowo.
-Mógłbyś się ubrać?-zapytałam niepewnie. Nie stop czy ja to naprawdę powiedziałam czekaj chwila chce to cofnąć. Chce cofnąć czas proszę!
Harry odwrócił się do mnie i wybuchł śmiechem a ja się zaczerwieniłam.Jak mogłam coś takiego powiedzieć ja się pytam jak?
-Przeszkadza ci ?-zapytał -Czy czujesz się niekomfortowo?A może nie możesz się powstrzymać na patrzenie na mnie i to ci przeszkadza?
-Ok dobra nie było pytania-powiedziałam zawstydzona 
-Nie no proszę, odpowiedz może spełnię-powiedział z cwaniackim uśmiechem. Który w nim lubiłam najbardziej. Nawet nie chcę mi się usprawiedliwiać. Ważniejsze było to żeby znaleźć jakąś wymówkę.
-Rozpraszasz mnie ok?-powiedziałam
-Powiadasz że cię rozpraszam?-zapytał-A czy to cię nie rozproszy bardziej?
Powiedział i zaczął się do mnie gwałtownie zbliżać. Po chwili moje plecy zderzyły się ze ścianą. A Harrego usta były coraz bliżej moich. Przeszkodził nam dzwonek.
-Otworze-szepną i naciągną dresy które leżały na sofie. Czy było tak trudno się ubrać?
Po chwili usłyszałam jego donośny głos.
-Mamo co ty tutaj robisz?-zapytał zdziwiony
To są jakieś jaja?

******************************************************
WITAJCIE KOCHANI! Po przerwie. Chwilowo bałam się że to będzie już koniec że zawieszę i ogóle ale jakoś się udało i chęć powróciła. Jakby ktoś nie wiedział to RAFA WYGRAŁ ROLAND GARROS!!!!! I prawdo podobnie spełnię swoją obietnicę ale o wszystkim dowiecie się kiedy będę pewna na 100%.
Kolejny rozdział będzie w Sobotę jeśli będzie 5 komentarzy.
Proszę was:*****
A więc bardzo was kocham :************************
Szczypiorek:******************************
Szczypior,Żyguś, Nadalowa 
:*********************************************************************************

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 16

                          ******Oczami Rozalii******
-Kotku gdzie tak pędzisz?-zapytał mnie facet który mnie złapał. Spojrzałam na niego.Było ciemno więc widziałam tylko to że jest łysy.Zaczęłam się wyrywać.
-Oj koteczku, przestań się wyrywać-powiedział mi w prost do ust. Przez co poczułam okropny zapach tytoniu i alkoholu.A ja nie odpuszczałam i próbowałam się dalej uwolnić z jego objęć.
-O tak lubię takie zadziorne suki. Będzie lepsza zabawa-powiedział
Podszedł do nas ten drugi koleś.W sumie było ich dwoje.
-O wiele-powiedział drugi i podszedł do nas. Ten pierwszy zabrał rękę z moich ust, korzystając z okazji krzyknęłam.Po chwili poczułam ogromny ból w lewym policzku, zaraz ogarnęłam że ten pierwszy przywalił mi w twarz. A drugi zatkał usta.
-Oj kochanie, kochanie-powiedział ten drugi i zaczął powoli rozpinać mój płaszcz.
-Shaun pośpiesz się-jękną ten który mnie trzymał. Shaun? Shaun? To są jakieś kpiny?Jak ten baranek Shaun?Biedny baranek ma imię jak ten idiota. Czy ja naprawdę muszę o tym myśleć w takim momencie?
-Spokojnie Alfred-powiedział ten Shaun. Alfred? Teraz to bym chciała parsknąć śmiechem. Równie dobrze mógłby nazywać się Alfred albo Adolf.Od razu widać że rodzice od razu po urodzeniu ich nie kochali jak dali im takie imiona.Już ściągali mi płaszcz i dopiero wtedy uświadomiłam sobie że chcą mnie zgwałcić.Pisnęłam kiedy zaczelii rozpinać moją niebieską koszulę.
-Dobra Shaun przestań się cackać-powiedział Alfred i zerwał koszulę urywając wszystkie guziki.Zatrzęsłam się. Było zimno a ja byłam w samym czarnym staniku.
-Nie jestem pewien czy pani, którą właśnie trzymacie chce tego samego co wy.-usłyszałam ten zachrypnięty głos.
-Echem, nie twoja dziwka to się nie wpieprzaj, pierwsi ją mieliśmy-powiedział ten Alfred
-Nie wiedziałem że tak traktuje się kobiety-powiedział i był coraz bliżej
-Oj chłoptasiu radzę ci odejść-powiedział ten Alfred
-Czyżby?-zdziwił się Harry i z całej siły wymierzył mu z pięści w twarz. Alfred się zatrząsł i mnie puścił. Obcasem kopnęłam tego Shauna w czułe miejsce i tak jak przewidziałam zaczął się zwijać z bólu.Harry bił się z Alfredem, a ja sama nie wiedziałam co robić. Kiedy zobaczyłam że ten Shaun czołga się do Harrego. Podeszłam do niego i z całej siły wbiłam szpilkę w jego łydkę. Zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu na ziemi.Usłyszałam odgłos syreny policyjnej a po nie całych 3 minutach  przybiegło do nas paru fukcjonariuszy. Skuli tamtych gości i zaprowadzili ich do radiowozu.
-Choć Rozalia-powiedział Harry i dał mi swój płaszcz  a sam został w samej koszuli
-Dziękuje-szepnęłam i przytuliłam go. Nie wiem czemu to zrobiłam. Może po prostu potrzebowałam bliskości.Harry zaprowadził mnie do jego samochodu a sam poszedł wyjaśnić wszystko policji.
Byłam zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.

                           ********Oczami  Harrego*******
Skończyłem rozmawiać z policjantami. Okazało się że ta dwójka to seryjni gwałciciele, którzy od dawna poszukiwani są w Fillandi. Dlaczego Rozalia ma takiego pecha? Prawie została zgwałcona.O dziwo zrobiło mi się bardzo szkoda dziewczyny. Taa nawet taki cham jak ja nie lubi widzieć krzywdy kobiet. 
Wróciłem do samochodu. Rozalia smacznie sobie spała. Była taka niewinna, spokojna. Poszedłem do tyłu gdzie leżała moja marynarka. Przykryłem nią ją na ile to możliwe . Wsiadłem na miejsce kierowcy i pojechałem do swojego domu.. Nie chciałem jej budzić i pomyślałem że przyda jej się towarzystwo. 
Taa na pewno twoje-powiedział sarkastycznie głosik w mojej głowie.Zaniosłem ją do swojej sypialni, ściągnąłem jej buty i przykryłem kołdrą, oraz zgasiłem światło. Sam poszedłem do kuchni, gdzie odgrzałem sobie kurczaka przygotowanego przez Doris wczoraj. Zjadłem siadając przed telewizorem. Znudzony beznadziejnymi filmami i serialami przełączyłem na mecz ligi hiszpańskiej Atletico Madryt-Valencia CF. Kiedy pierwsza połowa dobiegła końca i był remis 0:0 poszedłem pod prysznic. Wziąłem szybki prysznic. Po cichu wszedłem do mojej sypialni gdzie wziąłem poduszkę i koc. Położyłem się na sofie i zacząłem oglądać 2 połowę.Kiedy mecz się skończył 2:1 dla Atletico poszedłem spać.
******************************************************
WAŻNA INFORMACJA:
KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO 18 CZERWCA (ŚRODA) GDYŻ WIECIE KONIEC ROKU POPRAWY I TYM PODOBNE MUSZĘ POPRAWIĆ... NIOM PRAWIE WSZYSTKO NIEEE ŻARTUJE TYLKO BIOLOGIE, CHEMIE I FIZYKĘ. WIEM ŻE WAS TO BARDZO INTERESUJE:p
TAK WIĘC ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY I BEZNADZIEJNY ALE JEST ŹLE .
PRZEPRASZAM :((((((((((((((((((((
TAK WIĘC DO ZOBACZENIA 18 CZERWCA!!!!1
PRZEPRASZAM ŻE TAK PÓŹNO MAM NADZIEJĘ ŻE MI WYBACZYCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 

środa, 21 maja 2014

Rozdział 15




Poczułam dziwne ukucie. Nie zazdrość ale coś dziwnego. Poczułam się oszukana. To że Zayn pocałował tą dziewczynę to oznaka tego że mu wogóle na mnie nie zależało.Że miał mnie gdzieś. A takiego czegoś najbardziej nienawidzę. Jak ktoś traktuje mnie jak zabawkę.Odwróciłam się i niepostrzerzenie wybiegłam z firmy. Żałowałam że pojechałam dziś z Zaynem. Ogólnie żałowałam że poznałam Zayna.Że przyszedł do naszej firmy, że był miły i teraz dopiero widzę że był denerwujący. Taa.. teraz szukaj u niego wad. A co innego mi pozostaje?  Pozostaje mi iść do domu, który jest odległy o jakiś kilometr. Cudownie! Nie było żadnych taksówek nic. Cóż za zbieg okoliczności. Tak ja zawsze miałam szczęście. Proszę was wyczujcie tu sarkazm. Gdzie ja niby mam mieć to szczęście? W miłości? A może w sukcesach zawodowych? Haha siedzenie przed komputerem i wypełnianie aktów to oczywiście spełnienie moich marzeń, ambicji.Tak ten sarkazm, trzyma mnie przy życiu. Ulice były puste, słychać było tylko stukot moich obcasów.Skręciłam w uliczkę. Czuję się jak w jakimś dennym filmie. W którym to biedna niewinna dziewczynka przemierza ulicę. A ktoś ją nagle napada. Poczułam powiew wiatru. Wzdrygnęłam się. Teraz to się zaczynam bać. Ee co tam. To nic że nigdzie nie ma żywej duszy, no może poza szczurami w śmieciach z którymi już szczerze powiedziawszy nie chciałabym mieć doczynienia.To się uspokoiłam. Nie no Rose nie jesteś już małym dzieckiem, nie powinnaś się bać.Stukot moich obcasów strasznie mnie denerwował. Tylko to było słychać.Poprawiłam płaszcz, tak że bardziej opatuliłam szyję i zaczęłam iść szybciej.Nagle ktoś zagwizdał. Zaczęłam iść jeszcze szybciej na ile to możliwe
-Koteczku-krzykną ktoś. 
Teraz to zaczęłam biec.Miałam zamiar ściągnąć szpilki by biec jeszcze szybciej ale z kimś się zderzyłam.Prawie się przewróciłam ale ktoś złapał mnie silnie za biodra. Wbijając swoje palce w moje żebra.
-Kotku gdzie tak pędzisz?

***********Oczami Harrego*************
Nareszcie skończyłem. Bałem się że będę tu siedział do 20 przy tych cholerstwach. Zjechałem windą na dół i spostrzegłem jak Zayn całuje się z jakąś blondynką. Wzruszyłem ramionami. Dziwny facet, Rozalia i jeszcze jakaś na boku. No właśnie chwila. Chyba mój mózg przez tą pracę nie pracuje już tak jak powinien. Ma Rose a jest z inną na boku. A chwil gdzie jest w takim bądź razie Rozalia?
Przemyślając parę spraw podeszłem do niego, odepchnąłem tą blondynę i przywaliłem mu z całej siły w twarz. 
-Nawet ja nie traktuje tak kobiet-splunąłem kiedy popatrzył na mnie zdezorientowany. 
Tak nawet ja. Wszystkie moje kobiety które miałem wiedziały że są na jedną noc i nie przeszkadzało to im więc nie byłem aż taki okrutny i z piekła rodem. Myślę że żadnej nie złamałem serca. No dobra może paru. Ale przyznam z ręką na sercu że wiedziały jaki jestem. Dobra Styles nie rozmyślaj tyle tylko idź szukaj Rozali. Bo z tego co słyszałem to przyjechała i miała wracać z Zaynem. A kto wie co mogło jej się przytrafić po drodze?
 No właśnie kto wie?
*******************************************************
Króciusi ale jest dziś a nie w czwarteczek. AAA Roland Gaross(French Open) (dlaczego dopóki nie powiem że to turniej tenisowy to nikt nie wie co to jest:((() Jeśli ktoś odpoczątku wiedział to wielkie dziękuję:***  już za 3 dni 16 godzin 45 minuty i 04 sekund. MÓJ Rafa  <333333333(Nadal )
przepraszam!!! Troszkę mi odwala ale nie zapomnę jak liczyłam 44 dni i tak teraz już jak ten czas szybko leci a i chciałabym bardzo przeprosić Madam Styles i Nastkę którym usunęłam komentarze sorki cudowne komentarze pod tamtym rozdziałem mam nadzieję że mi wybaczycie dziewczyny. Kocham was bardzo:***********